» Blog » Mój pierwszy, mały wpis
02-09-2006 10:11

Mój pierwszy, mały wpis

W działach: przemyślenia | Odsłony: 3

To mój pierwszy wpis, w moim pierwszym blogu. :>

Długo zwlekałem z rozpoczęciem prowadzenia własnego bloga. Powód był całkiem prosty - mimo że miałem praktycznie całe wakacje nie mogłem wykrzesać sobie trochę czasu na usiedzenie przy własnym komputerze i wyklinaniu paru słów o mnie.

Ponieważ za moment rozpocznie się nowy rok szkolny (właściwie, to gdyby nie minister Giertych, rozpocząłby się dzisiaj) postanowiłem skończyć z lenistwem i rozpocząć pisanie mojej pierwszej notki.

Wakacje miałem ciekawe - nie powiem. Przez ponad dwa miesiące (12 czerwiec - 16 sierpnia) byłem w odwiedzinach u mojej rodzinie, mieszkającej w Chicago. Tak więc, tego lata byłem najdalej od mojego domu, niż kiedykolwiek w moim życie. Było to niesamowite przeżycie, gdyż poraz pierwszy leciałem samolotem oraz poznałem zupełnie nowy kraj, inną rzeczywistość...

Czy ta inna rzeczywistość przypadła mi do gustu? Czy gdybym miał okazję, to zostałbym tam na zawsze? Powiem tak: Jeżeli musiałbym wyjechać z Polski na stałe, to bardzo możliwe, że moje kroki skierowałbym prosto do Chicago. W innym wypadku pewnie nie. Ameryka kusi łatwym zarobkiem niezależnie od wykształcenia i pochodzenia - tam każdy może stać się jeśli nie milionerem, czyn nawet zamożnym człowiekiem, to chociaż spokojnym, dostatnie żyjącym mieszkańcem jakiego amerykańskiego stanu. I nie ma w tym krzty przesady. Przeciętny Amerykanin cieszy się dużo lepszym standardem życia niż przeciętny Polak. Tak więc kuszą zarobki. Jeżeli zaś komuś miałoby brakować polskiego języka, żywności, książek, filmów, sąsiadów, którzy na co dzień mówiliby „dzień dobry”, a nie „good morning”, to jeśli uda się do Chicago, to ten problem automatycznie będzie miał z głowy. Polskich sklepów, księgarni, masarni, cukierni, piekarni itd., a wreszcie samych Polaków tam naprawdę nie brakuje. W czym więc problem? Czy rzeczywistość amerykańska mi nie odpowiada? Po części nie. – Nie podobają mi się np. szkoły amerykańskie. Są to jednak wyjątki. Generalnie, chętnie przeniósłbym sporo elementów, charakterystycznych dla amerykańskiej rzeczywistości, na nasze realia.

Mimo tego, nie pojechałbym z własnej, nieprzymuszonej woli do Chicago na stałe. Nie chciałbym żyć na obczyźnie jako jeden z wielu Polaków, próbujących wmieszać się w amerykańskie realia. Nie potrafiłbym wychować tam własnych dzieci (do których zapewne jeszcze długa droga :>). Nie wiedziałbym jak. Wychować jako Polaków? Po co? Aby później patrzeć jak odruchowo miesza polskie słowa z angielskimi lub, co gorsza, po tym jak zacznie chodzić do szkoły, w ogóle przestanie mówić w ojczystym języku, woląc jak najlepiej doszlifować swój english? Początkowo brzydziłem się polonijnymi dziećmi, które zawsze – czy to do rodziców, czy do kolegi zawsze używały języka angielskiego. Uważałem, że to zrywanie z własnymi korzeniami, a ja, jako patriota, zawsze nie lubiłem takich zachowań. Zresztą, nawet te dzieci, które na co dzień, chyba, że nie mają wyboru, korzystają z języka polskiego, chodzą co piątki do polskich oraz co niedziele na polskie msze, mają swoją daleką ojczyznę za egzotyczny kraik, do którego i tak nie wrócą i rzadko czują jakąś więź z nią. Nawet jeżeli już tam byli.

Jak już pisałem, początkowo brzydziłem się takimi osobami. Po pewnym czasie zrozumiałem, że jednak ich rozumiem. Polonijni i tak bardzo rzadko wracają do swej ojczyzny, a już na pewno prawie w ogóle Ci, którzy urodzili się na miejscu. PO co więc im zwyczaje przodków? By kultywować tradycje? By wiedzieć kim tak naprawdę jest się? No dobrze – te rzeczy są ważne, ale do czego tak naprawdę są potrzebne, w amerykańskim społeczeństwie? By mieć wpływ na losy ojczyzny, głosując na tego prezydenta, który milszym okiem patrzy na Polskę oraz szczycić się, że zna się własnych przodków? To piękne, ale niepraktyczne. Zazwyczaj doprowadza się do tego, że staje się pół-amerykaninem – kimś kto i tak wystarczająco bardzo wchłonął amerykańską kulturę, by przestał w pełni być Polakiem, ale jednocześnie nie był prawdziwym członkiem społeczeństwa, w którym przyszło żyć jemu, jego potomkom, a może nawet przodkom.

Czy w takim razie lepszym wyjściem byłoby zerwanie z polską kulturą i pozwolić, by własne dzieci dały się w pełni zanglizować, zaś samemu starać się unikać wszystkich obyczajów, zwyczajów i języka polskiego? Jako patriota mam jedną odpowiedź – nie. Nie chciałbym jednak żyć w jakieś polskiej dzielnicy w Chicago, w wśród Polaków oraz szyldów napisanych w ojczystym języku, niczym jakiś wygnaniec. Wolałbym przeżyć życie w moim kraju, gdzie nie musiałbym lawirować między polskim, a angielskim językiem, w zależności w jakiej dzielnicy akurat się znalazłem, zaś Polskę znać tylko z nielicznych, ewentualnych wyjazdów wakacyjnych do Europy. Gdzie te wszystkie gadki o miłości do narodu, gdzie kultywowanie wszelkich ojczystych zwyczajów, naprawdę miałoby sens.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Qball
    Fajnie
Ocena:
0
tylko zmień to:

Nie chciałbym rzyć na obczyźnie

Brzmi nieco dziwnie:)
03-09-2006 00:22
M.S.
    @ Qball
Ocena:
0
Dzięki za uwagę. ;)
03-09-2006 10:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.